Udział w Wielkiej Wojnie, bycie świadkiem odzyskiwanej w 1918 r. niepodległości, praca na rzecz młodego państwa polskiego w okresie międzywojnia i szybki upadek II Rzeczypospolitej… Lista wydarzeń historycznych i związanych z nimi przeżyć jest niezwykle długa dla pokolenia urodzonego z początkiem XX w. Przykładem takiej postaci jest Władysław Mrozowski, mieszkaniec Bilczyc, który jak wielu jego kolegów zawarł w swoim życiorysie spory kawałek historii Polski. W ubiegłym roku minęła 50 rocznicę jego śmierci.
Urodził się 21 stycznia 1896 r. w Bilczycach
Pochodził z wielodzietnej rodziny – miał dziesięcioro rodzeństwa, jednak tylko siódemce dzieci państwa Stanisława i Anieli Mrozowskich udało się przeżyć dzieciństwo – właśnie Władysławowi, który był najstarszy – Stefanowi, Marii, Annie, Zofii, Józefowi – oraz najmłodszemu Stanisławowi, mojemu dziadkowi. Dzieciństwo i młodość przebiegały młodemu chłopakowi w spokoju, pobierał nauki uczęszczając do miejscowej Szkoły Podstawowej. Gwałtowne wejście w świat dorosłych nastąpiło wraz z wybuchem Wielkiej Wojny. 19-letni chłopak z dnia na dzień stał się żołnierzem cesarsko-królewskiej armii Austro-Węgier.
Za cesarza Franciszka I walczył w 13 pułku piechoty
Jego IV batalion posiadał dyslokację w Krakowie. Pobyt na froncie włoskim w trakcie tego konfliktu był pierwszym z wielu wojennych doświadczeń, z którymi przyszło się zmierzyć Mrozowskiemu w życiu. Koniec I Wojny Światowej oraz odzyskanie przez Polskę niepodległości nie oznaczały jednak szybkiego, szczęśliwego zakończenia opowieści. Odrodzone państwo musiało stawić czoło nowym wyzwaniom, również tym militarnym. Władysław zamienia więc uniform austriacki na polski – zostając jako ochotnik żołnierzem powstającego Wojska Polskiego. Trafia do… 13 pułku piechoty formującego się w Krakowie spośród byłych żołnierzy austriackiego pułku o tym samym numerze. Mogłoby się wydawać, że historia zatacza koło, gdyby nie fakt, że walka w mundurze polskiego podoficera stanowiła zupełnie inny bagaż emocjonalny niż udział w wojnie w ramach cesarsko-królewskiej armii Austro-Węgier. Lata 1918-1921 to czas wojen toczonych o ustalenie i utrzymanie granic Rzeczypospolitej. Oddział naszego krajana prowadził ciężkie boje na trzech frontach – początkowo z Czechami, gdzie najprawdopodobniej obiektem spornym był obszar Śląska Cieszyńskiego, później z Ukraińcami m.in. w rejonie Czortkowa, Trembowli, Daraczowa czy Tarnopola. Pod koniec działań wojennych razem z II batalionem 13 pp Władysław przeniesiony został na front bolszewicki, gdzie dotychczasowy karabinowy przejął stanowisko dowódcy plutonu karabinów maszynowych. Funkcję tę pełnił aż do zawieszenia broni i podpisania porozumień pokojowych z sowiecką Rosją. Za czyn bojowy w walkach z bolszewikami 26 maja 1921 r. został odznaczony Krzyżem Walecznych. Po wojnie przez krótki okres był funkcjonariuszem Policji Państwowej.
Zawodową służbę w Wojsku Polskim rozpoczął w 1923 r.
Miejscem jego zamieszkania stał się Pułtusk, gdzie znajdował się garnizon 13 pułku piechoty. W trakcie pracy pokojowej zajmował się szkoleniem żołnierzy, pełnił również funkcję szefa kompanii karabinów maszynowych. W zawodzie wojskowego doszkalał się kończąc z wynikiem bardzo dobrym Centralną Szkołę Strzelniczą w Toruniu oraz kurs doszkolenia dla podoficerów zawodowych. W 1930 r. został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi. Ponadto mógł się pochwalić Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918-1921 oraz Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości. Ostatni awans – na stopień starszego sierżanta – otrzymał 1 marca 1926 r. W Pułtusku, miasteczku garnizonowym liczącym niewiele ponad 19 tysięcy mieszkańców, na skraju Puszczy Białej nad Narwią poznał Marię, która w roku 1929 została jego żoną.
Idyllę przerwał wybuch II wojny światowej
Żołnierzom 13 Pułku Piechoty przyszło zmagać się z najeźdźcą m.in. w murach Twierdzy Modlin, której załoga walczyła do 29 września. Władysław Mrozowski, jak wielu współtowarzyszy, podzielił los jeńca wojennego oddając się w ręce niemieckie dnia 28 września. Przetrzymywany był w dwóch obozach jenieckich. Początkowo był to obóz dla podoficerów pod nazwą Stalag IA, następnie zaliczył krótki epizod w Stalagu IB. Na wolność wyszedł dnia 16 listopada 1940 r., formalnie ze względu na zły stan zdrowia, chociaż de facto był to okres, kiedy najzwyczajniej zwalniano do domów żołnierzy i podoficerów. Zatrudnił się jako niewykwalifikowany stolarz w jednym z pułtuskich zakładów. Od początku okupacji niemieckiej na zajętych terenach powstawały organizacje podziemne. Największa z nich – Związek Walki Zbrojnej, późniejsza Armia Krajowa swoje struktury rozpoczęła tworzyć również w Pułtusku. Oczywistym było, że organizacyjnie tamtejsze podziemie powinno być oparte o przedwojennych wojskowych z 13 pułku piechoty. Władysław Mrozowski, ciesząc się zaufaniem kolegów objął odpowiedzialne stanowisko kwatermistrza garnizonu Pułtusk. Zaprzysiężony 5 lutego 1941 r. przyjął pseudonim „Gruda”. Praca konspiracyjna w mieście nie trwała jednak długo. Gestapo zaczęło zbierać żniwo swojej wywiadowczej pracy z początkiem września 1942 r. na skutek tzw. „wsypy”.
Gestapowcy zapukali do drzwi 16 września 1942 r.
W ten sposób rozpoczął się najtrudniejszy etap w jego życiu. Pierwszym przystankiem katorgi było więzienie w Pułtusku, potem ciężki obóz dla więźniów politycznych w Działdowie – KL Soldau. Tortury, jakim poddany został miały na celu wymuszenie zeznań o funkcjonowaniu pułtuskiego podziemia. Mrozowski nie przyznał się do przynależności do AK (ZWZ zostały przemianowane na AK 14 lutego 1942 roku). Gestapo zwodził mówiąc, że wiedział o istnieniu w mieście komórek konspiracyjnych, ale nigdy nie złożył ślubowania, nie był więc członkiem podziemia. Po wojnie wersję tę utrzymywał, potwierdzali ją również dawni towarzysze broni. Fakt faktem, „Gruda” uniknął losu niektórych swoich kolegów (m.in. Juliusza Kubisa, szefa komórki AK), którzy przyznając się do podjęcia pracy w podziemiu zostali powieszeni na pułtuskim rynku. Pozostali, w tym Mrozowski, znaleźli się na liście osób przeznaczonych do rozlokowania w jednym z obozów koncentracyjnych. Wyśnił się najgorszy koszmar – wyrok brzmiał Auschwitz. Trafił tam 1 marca 1943 roku, tracąc nazwisko na rzecz numeru obozowego – 104561. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – szczęśliwie Mrozowski został przeniesiony po niespełna miesiącu do innego miejsca katorgi. Był to obóz koncentracyjny Sachsenhausen niedaleko Oranienburga.
Otrzymał obozową tożsamość – numer 62578
Władysław był więziony w KL Sachsenhausen do końca wojny. W trakcie swojego obozowego życia kilkukrotnie znajdował się w „Krankenrevier” – izbie chorych. Dwukrotnie zmieniano mu również stanowisko pracy, być może związane z jego stanem zdrowia. Ciężko znaleźć odpowiedź co spowodowało, że byłemu wojskowemu oraz członkowi konspiracji udało się przeżyć dwuletni pobyt w miejscu, gdzie śmierć była chlebem powszednim. Być może najzwyczajniej w świecie, znalazł się gronie tych, którzy mieli na tyle siły, by wytrzymać trudy obozowej rzeczywistości (chociaż pisał we wspomnieniach, że już na początku pobytu w Sachsenhausen jego waga spadła z 85 kg do 62 kg!). Możliwe, że pomogła mu biegła znajomość języka niemieckiego, którego nauczył się jeszcze w czasach służby w armii austriackiej. Niestety szczegóły jego pobytu w Auschwitz oraz Sachsenhausen pozostają zagadką. Gdy Sachsenhausen zostało gwałtownie i szybko ewakuowane, a ludzie w trakcie marszu na zachód Niemiec ginęli z wycieńczenia, Władysław Mrozowski przetrwał i tę ciężką próbę. Ostatecznie wraz z innymi współwięźniami znalazł się w miejscowości Schwerin (relacja własna Mrozowskiego), gdzie zostali przejęci przez wyzwolicielskie wojska amerykańskie. Przedwojenny podoficer wrócił do Polski w grudniu 1945 roku.
Wrócił do Polski, której nie znał i której nie chciał
Przyjazd do Pułtuska nie miał większego sensu, jego jednostka wojskowa, z którą związany był przez długie lata – 13 pułk piechoty – została rozbita w Kampanii Wrześniowej, ukochana żona zmarła jeszcze w 1942 r., odmówiono mu możliwości powrotu do czynnej służby wojskowej, pomimo swoich zasług dla obronności państwa przez długi czas musiał toczyć kolejną walkę – tym razem o rentę, która umożliwiłaby mu godne życie. Ostatnie lata życia spędził już w rodzinnych Bilczycach w otoczeniu najbliższych. Zmarł 24 czerwca 1968 r. Został pochowany w rodzinnym grobowcu na cmentarzu parafialnym w Gdowie.
Marcin Mrozowski