Nigdy sobie parafii nie wybierałem

Ks. JANUSZ ŁOMZIK jest proboszczem w Niegowici ponad pół roku. Czy zdążył się już tutaj zadomowić?

– Czy czuje się już Ksiądz w papieskiej parafii jak u siebie?

– Pół roku to dużo i mało; dużo, bo już człowiek może zauważyć pewne dobre strony parafii oraz jej potrzeby, ale równocześnie mało, aby było można mówić o pełnym jej obrazie, tym bardziej w sytuacji pandemii, w której się znajdujemy. A jeżeli idzie o samopoczucie – ponieważ nigdy sobie parafii nie wybierałem, w każdej czułem się jak u siebie, tzn. wierzyłem, że tu mnie chce mieć w tej chwili Pan Jezus, co nie znaczy, że na początku człowiek nie przygaśnie, podobnie jak „przesadzony kwiatek czy drzewko”.

– Która to już Księdza parafia?

– Parafii było kilka – najpierw pracowałem jako wikariusz w Płokach, Krzeszowie i Zakopanem (św. Krzyż), a później jako wikariusz w Přerově i jako proboszcz w Ptení, Laškově i Hranicach na Morawach (stamtąd byłem jeszcze administratorem w innych parafiach).

– Jak trafił Ksiądz na parafię w Czechach?

– Moja droga do Czech była stosunkowo prosta. Kiedy dowiedziałem się o wielkim braku księży w Czechach, zdecydowałem się na kilka lat pomocy. Po upewnieniu się w Ołomuńcu i zyskaniu zgody ks. kard. Franciszka Macharskiego, zgłosiłem swą chęć do Kurii w Ołomuńcu. Po kilku miesiącach już tam pracowałem – a parę lat, o których myślałem na początku – urosło do 21.

– Czy posługa w Czechach odbiegała od pracy w przeciętnej polskiej parafii? Jaka jest najistotniejsza różnica?

– Posługa w czeskim kościele wygląda podobnie jak w Polsce, z tym, że ponieważ parafie są mniejsze i ksiądz pracuje w większości w 3 parafiach, dlatego pewne prace muszą mieć trochę inną formę.

– Niegowić to parafia szczególna, dzięki św. Janowi Pawłowi II znana nie tylko w Polsce. Czy to ułatwia, czy utrudnia sytuację?

– To niewątpliwie piękne i wyjątkowe miejsce, które ma swój smak, ale co już podkreślałem parafianom, nie możemy zapomnieć, że każdy dar, którym w naszym przypadku jest dar Karola Wojtyły – Jana Pawła II, to równocześnie zadanie i niebezpieczeństwo; zadanie pamiętania i szerzenia nauki Jana Pawła II, i niebezpieczeństwo ulegnięcia pokusie wywyższania się bez chęci pracy nad sobą.

– Czy ma Ksiądz w planach jakieś nowe „papieskie” działania – np. konkursy, bo o imprezach na razie musimy zapomnieć…

– Ponieważ plany potrzeba dostosowywać do warunków, w obecnej sytuacji nie będę o nich mówić, aby w każdej chwili była możliwość dostosowania ich do konkretnych potrzeb.

– Jak współpracuje się Księdzu z parafianami, sołtysami, ewentualnie gminą?

– Bardzo owocnie. W parafii postępują pomału różne potrzebne gospodarcze i duszpasterskie prace, był też przygotowany gminny koncert papieski, którego ze względu na ograniczenia nie udało się nam zrealizować, ale wierzę, że jeszcze nie jeden w przyszłości będzie.

– Pandemia paraliżuje życie wielu parafii. W jakim stopniu jest to odczuwalne w Niegowici? Wygląda na to, że mimo wszystko sporo się dzieje, np. powstaje orkiestra dęta. Skąd ten pomysł?

– Jak już wspomniałem, pandemia hamuje życie parafii, różne inicjatywy muszą być ograniczane, czy po prostu nie wszyscy mają do nich dostęp, ale staramy się aby życie duchowe nie ustało. Dlatego między innymi pomysł parafialnej orkiestry. Wiele osób, szczególnie młodych, gra na różnych instrumentach dętych – istnienie orkiestry staje się więc dla nich dodatkowym środkiem dopingującym dla rozwijania swych talentów muzycznych.

– Czego Ksiądz życzyłby parafianom, czytelnikom „Mojego Gdowa” i sobie z okazji Świąt Wielkanocnych?

– W jednej pieśni maryjnej śpiewamy „Uczyńcie, co wam mówi Syn, przyobleczcie wiarę w czyn” – życzę więc wszystkim parafianom, czytelnikom „Mojego Gdowa” i oczywiście sobie, abyśmy żyli wiarą. I nie idzie tu o wielkie akcje, których teraz nawet nie możemy organizować, ale o świadome poznawanie swej wiary i codzienne przyznawanie się do niej poprzez modlitwę i rozszerzanie Królestwa Bożego na ziemi.

Rozmawiała Barbara Rotter-Stankiewicz

Udostępnij: