Morsy w Gdowie

Morsowanie stało się ostatnio w Polsce bardzo modne. Śmiałków, którzy wchodzą do lodowatej wody nie brakuje, mogliśmy ich podziwiać nie tylko na ekranie telewizorów, ale także spacerując w niedzielne przedpołudnia po Strefach Rekreacji na gdowskim Zarabiu.

– Dla nas przyjechać nad Rabę to nie kłopot, bo wszyscy mieszkamy blisko, w okolicach Gdowa i Wieliczki, chociaż dołączają do nas także np. ludzie z miejsc oddalonych o 30-40 km. Bardzo nas polubili – mówi Maria Kaczmarek.

– Jest nam tutaj po prostu wygodnie. Mamy miejsce na ognisko, przy którym można się ogrzać i upiec kiełbaski, dużo miejsca na rozgrzewkę i nie jest głęboko, więc i dzieci mogą na spokojnie morsować z nami. Wiem, że dla niektórych niski poziom wody może być wadą, natomiast nie narzekamy, bo wystarczy lekko kucnąć i już jesteśmy zanurzeni cali – dodaje Julia Tańcula.

Spotykają się od końca listopada, a inicjatorem akcji jest Mariusz Pawlik z Wielickiej Szkoły Sztuk Walki. Morsują co tydzień w niedzielne dopołudnie koło mostu w Gdowie, a w soboty, czasem też inne dni – gdzie indziej, np. w Kryspinowie czy w Brzegach, a nawet w Myślenicach. – Czasem spontanicznie decydujemy się na morsowanie np. o 7 wieczorem. Pytamy na Facebooku: kto jedzie? i zawsze znajdzie się kilka chętnych osób – dodaje pani Maria.

Jak liczna jest „gdowska” grupa? Ciężko policzyć. Zwykle spotykają się w gronie 20-30 osób, ale skład stale się powiększa, co weekend ktoś dołącza. Jedni znajdują ich na Facebooku, inni przychodzą ze znajomymi, jeszcze inni decydują się dołączyć po tym, jak przypadkiem obserwowali ich tydzień wcześniej. W sumie przez grupę przewinęło się ponad 60 osób. Najmłodsi mają 8-9 lat, najstarsi koło sześćdziesiątki. Jest mniej więcej tyle samo kobiet, co mężczyzn. To dzielni ludzie, pełni zapału, mający mnóstwo pozytywnej energii.

Najpierw jest rozgrzewka przy muzyce trwająca 10-15 minut: biegają, robią pompki itp, żeby przygotować ciało na wejście do lodowatej wody. Pierwszy moment to szok, igiełki na całej skórze – niektórzy krzyczą, są przerażeni, ale potem – jak zapewniają nasze rozmówczynie – organizm się przyzwyczaja i okazuje się, że to przyjemne doświadczenie. – W końcu w wodzie jest cieplej, niż na powietrzu, zwłaszcza gdy tak, jak kiedyś było 11 stopni mrozu. Zanurzamy się do wysokości ramion na kilka, a niektórzy nawet na kilkanaście minut. Nie znam nikogo, kto nie chciałby tego powtórzyć – mówi pani Maria.

Dlaczego warto morsować? Każdy ma pewnie inne powody, dla niektórych jest to dobre wyzwanie i kształtowanie charakteru, dla innych, chęć poprawy odporności, ale jest wiele innych medycznych zalet, które są naukowo udowodnione i wskazują pozytywny wpływ morsowania na nasze zdrowie – tłumaczy pani Julia. – Jednym z najbardziej odczuwalnych elementów jest bardzo dobry humor i mnóstwo energii na całą resztę dnia. Dodatkowo poprawia się nasz metabolizm, regenerują mięśnie, ujędrnia się skóra oraz pobudzone jest krążenie krwi.

Gdowskie morsowanie to nie tylko dobra zabawa, wyzwanie czy wspólne spędzanie wolnego czasu. To także okazja do pomagania. 31 stycznia gdowskie Morsy zagrały, a raczej wykąpały się, dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a tydzień później zorganizowały zrzutkę dla Maksa Kutaja z Krakuszowic.
W tym roku powoli kończą przygodę z zimną kąpielą, jednak widząc ich zapał jesteśmy pewni, że z początkiem zimy znów zawitają w okolice mostu nad Rabą.

(I.W., B.R.S.)

Udostępnij: