Przedsiębiorca w pandemii

Albo Polacy wskutek pandemii utracili właściwy sobie zwyczaj narzekania, albo nie odczuli jej finansowych skutków, albo tak przejęli się RODO, że wolą milczeć niż publicznie się wypowiadać. Bo wydawać by się mogło, że właściciele hoteli, restauracji, biur turystycznych, salonów fryzjerskich itp. zechcą podzielić się swoimi doświadczeniami z okresu, jakiego nigdy wcześniej nie przeżywali. Że będą wyliczać ile stracili, utyskiwać na złe rozwiązania, podsuwać właściwe. Tymczasem na takie „zwierzenia” dało się namówić tylko kilkoro przedstawicieli branży gastronomicznej. Warto poznać ich punkt widzenia.

Lucyna i Sławomir Sendurowie
Szałas i Babie Lato w Gdowie

Na początku, w marcu 2020, kiedy rząd ogłosił zamknięcie naszej branży to był szok, nie wiedzieliśmy co się dzieje, to pierwsza taka sytuacja, odkąd prowadzimy biznes – mówi pani Lucyna Sendur, właścicielka restauracji Szałas i domu weselnego Babie Lato. – Przez 6 tygodni byliśmy całkiem zamknięci. Trzeba było przeorganizować pracę. Pełną parą ruszyły porządki, małe remonty, malowanie… Trzeba było dać zajęcie pracownikom. Potem pojawiła się możliwość sprzedaży dań na wynos.

– Na szczęście udało się nam utrzymać zatrudnienie, nikogo nie zwolniliśmy – dodaje pan Sławomir Sendur, współwłaściciel firmy. – Mamy w sumie 17 etatów, 3 osoby są obecnie na urlopach wychowawczych. Oczywiście utrzymanie miejsc pracy było możliwe m.in. dzięki wsparciu państwa w postaci tarcz, choć i tak ta pomoc pokryła zaledwie ok. 50% kosztów działalności. Nie tylko nie zwolniliśmy nikogo, ale też nie obcinaliśmy wynagrodzeń; każdy z nas chce godnie żyć, musi utrzymać rodzinę. Mamy stałych pracowników, chcemy, aby się dobrze tu czuli, traktujemy ich jak rodzinę, dlatego kwestia utrzymania etatów była dla nas bardzo ważna. Były okresy, w których korzystaliśmy też ze zwolnień od składek ZUS i oczywiście ważna była pomoc naszej gminy w postaci zwolnienia nas od płacenia podatku od nieruchomości i działalności gospodarczej. Szczególne podziękowania należą się klientom, którzy wsparli nas w tym trudnym okresie, przyjeżdżali i zamawiali dania na wynos. Warto dodać, że 90 procent naszych stałych gości, to osoby spoza gminy, tym bardziej dziękujemy, że byli z nami. Gdyby nie to, że jesteśmy na rynku już 30 lat, mamy doświadczenie i stałych klientów, chyba nie udałoby się nam przetrwać tego ciężkiego czasu.

Mamy plany rozwoju naszej działalności, ale w tej sytuacji musimy z tym poczekać, choć jeszcze rok poobserwować rynek i co się będzie działo. Dobrze, że były jakieś oszczędności, z których można było dokładać. Wspomniane pomoce pokryły tylko część kosztów, a reszta? To nie tylko utrzymanie etatów, ale też w naszym przypadku dwóch dużych budynków – dodaje Pani Lucyna – Obroty w Szałasie spadły o ok. 70-80%, jeśli chodzi o dom weselny Babie Lato, to praktycznie o 100%. Przez kilka tygodni w lecie zeszłego roku coś ruszyło, można było organizować wesela, ale po pierwsze były limity, po drugie wiele osób się obawiało i odmawiało udziału, więc te imprezy były dużo mniejsze niż w normalnej sytuacji. Tak naprawdę byliśmy zamknięci przez 9 miesięcy, nie licząc tych dań na wynos. Ale patrzymy z optymizmem w przyszłość. Mamy nadzieję, że sytuacja z lockdownem się nie powtórzy. Na szczęście już możemy zaprosić Państwa do naszej restauracji i do naszego ogródka.

Jarosław Krawczyk
Nowa Gazdówka

To był trudny czas dla przedsiębiorców, szczególnie dla branży gastronomicznej i eventowej, którymi się zajmujemy. Skorzystaliśmy w przypadku Gazdówki tylko z pierwszej tarczy, z kolejnych już nie mogliśmy, ponieważ w roku poprzedzającym pandemię przeprowadziliśmy gruntowny remont obiektu, nie organizowaliśmy imprez, nie było więc sprzedaży. Tarcze rządowe zostały tak pomyślane, że porównywano przychody z 2019 do przychodów w 2020, należało wykazać spadki sprzedaży. U nas z racji remontu być ich nie mogło, więc żadnej pomocy nie otrzymaliśmy. Na szczęście oprócz naszych działalności wynajmujemy innym podmiotom lokale i wpływy z tego tytułu pokrywały koszty utrzymania budynku i firmy, ale na życie trzeba było już korzystać z oszczędności.

W naszym przypadku były dwie przerwy w działalności, z tym, że pierwsza – planowana, a druga już nie. Po remoncie nie zdążyliśmy zrobić żadnej imprezy, bo przyszła pandemia, a wraz nią wprowadzono obostrzenia.

Gazdówka jest firmą żony, ja natomiast z racji przyznanej mi w maju dotacji byłem zmuszony w połowie 2020 roku zarejestrować działalność w branży eventowej. Niestety kolejne tarcze nie uwzględniały firm powstałych w czasie pandemii, co oczywiście nie zwalniało z obowiązku płacenia składek i ponoszenia innych kosztów, w praktyce zanim dotarł zakupiony sprzęt, wprowadzono obostrzenia i zakaz organizowania imprez powyżej 5 osób.

Nie mówię o tym żeby się nad sobą użalać, daliśmy radę, ale ktoś powinien powiedzieć prawdę: wiele firm nie przetrwało pandemii, straciło dorobek życia nie otrzymawszy żadnej, albo zbyt małą pomoc od państwa.

Teraz ruszyliśmy z weselami. Wiadomo, wesela rezerwuje się z wyprzedzeniem, zauważyłem, że ludzie są ostrożni i bardziej interesują się 2023 rokiem niż obecnym czy 2022. Zakładam, że do października będziemy mogli organizować wszelkie imprezy okolicznościowe. Co potem? Czas pokaże…

Adam Pabis
Chata Gieda w Zagórzanach

Okres pandemii, zamknięcia restauracji i ograniczenia możliwości organizowania wesel i innych uroczystości rodzinnych to dla nas czas strat. Udało nam się utrzymać zatrudnienie, ale tylko dlatego, że mam drugą firmę, z której zarobek pomógł mi pokryć koszty związane z Chatą Gieda. No i oczywiście poszły wszystkie oszczędności na to, aby przetrwać. Kuchnia pracowała, mieliśmy dania na wynos, jednak było tak mało zamówień, że koszty przewyższały zarobek. Ponieważ nie spełniliśmy wszystkich wymogów stawianych przez rząd, nie otrzymaliśmy wsparcia z tarcz dla przedsiębiorców.

(I.W.)

Udostępnij: