Bez muzyki nie przeżyłbym długo…

KRZYSZTOF KILJAŃSKI, wokalista o wyjątkowej, bardzo ciepłej i aksamitnej barwie głosu, laureat „Fryderyka” i tytułu Piosenkarza roku 2005 oczarował gdowską publiczność, zgromadzoną na koncercie w Gminnej Hali Sportowej.

– W Gdowie wystąpił Pan razem z Witoldem Cisło, obaj pochodzicie z Nowej Soli… Czy to tam rozpoczęła się wasza muzyczna znajomość i współpraca?

– Mieszkaliśmy około 300 metrów od siebie. Wspólnie zaczęliśmy muzykować w 1987 roku. W latach 90’ również współpracowaliśmy tworząc autorski materiał. Witold grał wtedy na perkusji w trio „Konferansjer”. To był dobry projekt, choć nie doczekał się płyty. Pod koniec roku 2001 Witek pokazał mi kilka swoich szkiców piosenek, nad którymi zaczęliśmy pracować. Efektem tego cztery lata później była płyta „In The Room”.

– Mówił Pan, że na scenie jesteście jak wasze piosenki: liryczni i romantyczni. A poza nią?

– Poza sceną jesteśmy ortodoksyjni, agresywni i w ogóle… się nie znosimy. To był żart z gatunku tych „wojskowych – nieśmiesznych”. Tak naprawdę mamy wiele wspólnych cech, podobne wzorce, podobnych idoli. Obydwaj kochamy muzykę, szanujemy się i rozumiemy. Myślę, że to wartości pryncypialne.

– Owocem Panów współpracy jest Platynowa Płyta „In The Room”, teraz spotykacie się po latach, aby przypomnieć się fanom? Zdobyć serca nowej publiczności?

– Zdecydowanie zależy nam na tym, by fani tej płyty mogli jej posłuchać „na żywo” w trochę innej postaci. To taki „Powrót do przeszłości”. Tym razem w wersji zupełnie kameralnej – akustycznej. Tak powstawały te piosenki kilkanaście lat temu. Gitara i śpiew. Od kilku lat przymierzaliśmy się z Witkiem do takich właśnie wersji. Myślę, że ma to sens, gdyż zagraliśmy w takiej wersji już szereg koncertów, które zawsze były i są bardzo ciepło przyjmowane.

– Piosenka promująca album „Prócz Ciebie, nic” w duecie z Kayah, dotarła na szczyt list przebojów, wygrała Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu, została nagrodzona „Fryderykiem”. Minęło 17 lat, a ona nadal jest przebojem, piosenką ponadczasową. W czym tkwi tajemnica sukcesu?

– W wersji demo piosenka brzmiała z roboczym angielskim tekstem. Jestem bardzo szczęśliwy, że Kayah zwróciła na nią uwagę. Podobnie, jak na całą płytę demo. To emocjonalny utwór. Świetny tekst Kayah i kompozycja Witka Cisło. Bardzo mnie cieszy, że po kilkunastu latach piosenka wciąż jest rozpoznawalna i wciąż ciepło przyjmowana na koncertach. Wydaje mi się, że w naszej biografii to bardzo ważny etap.

– Ma Pan na koncie wiele innych utworów. Który z nich jest najbliższy Pana sercu?

– Wracam z wielką przyjemnością na przykład do piosenki nagranej w duecie z Elżbietą Adamiak „Posiedzimy sobie razem w kuchni” z jej albumu „Zbieram siebie” z 2009 roku, gdzie momentami śpiewam… basem. Jestem od lat fanem Eli i tej piosenki również.

– Koncertował Pan w całej Polsce, wielu krajach Europy, a w nawet na Tajwanie. Jak się Pan czuł na naszej małej scenie? Czy udało się złapać kontakt z gdowską publicznością?

– Pierwszy raz w życiu byłem i śpiewałem w Gdowie. Mimo tego, że koncert odbył się w hali sportowej, to jestem przekonany, że udało się nam zachować ten kameralny charakter. Publiczność – fantastyczna, ciepło reagująca. 🙂 Obaj z Witkiem Cisło jesteśmy szczęśliwi po tym koncercie i mamy nadzieję kiedyś wrócić do Gdowa.

– Czy muzyka, koncerty, kontakt z publicznością jest Pana sposobem na życie? Wyobraża sobie Pan życie bez muzyki i tej całej otoczki?

Powiem wprost, bez całej tej otoczki – tak, ale bez muzyki nie przeżyłbym zbyt długo.

Rozmawiała Elżbieta Krawczyk.

Udostępnij: