Kolekcjonuje medale i puchary

– Każdy u nas w domu uprawiał, albo uprawia jakiś sport, oprócz najmłodszej siostry, która się jeszcze nie zdecydowała, co chce robić, bo ma dopiero 3 latka. – mówi OLIWIA DŁUGOSZ z Nieznanowic, mistrzyni Europy w Combat Ju-Jutsu

– Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem?

– W mojej rodzinie sport zawsze był lubiany. Babcia ze strony taty jako nastolatka ćwiczyła gimnastykę artystyczną, dziadek bardzo dobrze grał w piłkę nożną. Pasję do piłki odziedziczył po nim mój tata, który jako młody chłopak też grał oraz moja 6-letnia siostra Ada. Ada dwa razy w tygodniu trenuje w Szkole Futbolu Staniątki i całkiem nieźle jej idzie. A moja mama bardzo lubiła grać w piłkę ręczną. Każdy u nas w domu uprawiał, albo uprawia jakiś sport, oprócz najmłodszej siostry, która się jeszcze nie zdecydowała, co chce robić, bo ma dopiero 3 latka. Ja, gdy miałam niecałe 6 lat, poprosiłam tatę, żeby zapisał mnie na sztuki walki. Pierwsze zajęcia, na jakie poszłam to było taekwondo. Nie spodobało mi się, powiedziałam, że już więcej nie pójdę. Wtedy tata zaproponował, że spróbujemy jeszcze raz – ostatni. Zabrał mnie do mojego późniejszego trenera Arkadiusza Małka (wtedy nawet jeszcze nie było klubu Challange Ju-Jutsu Sport). Po pierwszych zajęciach powiedziałam tacie, żeby kupował kimono, bo ja tu zostaję. I tak jestem do tej pory; minęło siedem lat, a moja miłość do tego sportu i do ludzi, których w klubie poznałam nie maleje. Tam czuję się jak w domu, mam przyjaciół, których traktuję jak moją drugą rodzinę.

– Najpoważniejsze sukcesy na Twoim koncie, to…

– Największym moim osiągnięciem są ostatnie mistrzostwa Europy w Hiszpanii. Samo powołanie do kadry Polski było ogromnym wyróżnieniem, a wygranie tych zawodów i zdobycie tytułu Mistrzyni Europy Combat Ju-Jutsu przerosło moje najśmielsze oczekiwania. W tym roku wygrałam Mistrzostwa Polski, nie pierwszy i – mam nadzieję, że nie ostatni – raz. Wygrywam wiele różnych zawodów, często walczę w wyższej kategorii wagowej niż moja. Praktycznie co roku zdobywam Puchar Europy. Na niektórych zawodach udaje mi się wywalczyć tytuł Najlepszego Zawodnika Zawodów lub Najlepszego Technika Zawodów. Na koniec 2021 roku zdobyłam tytuł Najlepszej Zawodniczki Ligi Combat Ju-Jutsu. W sumie mam 38 złotych, 25 srebrnych i 13 brązowych medali, na mojej półce stoi 25 pucharów i statuetek, z których jestem bardzo dumna.

– Pewnie nie tylko Ty, ale i Twoi bliscy?

– Tak, wszyscy się cieszą i mi gratulują. Mama bardzo się stresuje przed każdymi moimi zawodami, tata jest bardziej opanowany. Ale są ze mnie bardzo dumni, cieszą się, że mam w życiu pasję.

– Żeby dojść do takiego poziomu, musiałaś się sporo napracować. Jak było na początku?

– Śmiesznie – przynajmniej tak twierdzą rodzice. Przepychanie się dwóch małych dziewczynek może wyglądać zabawnie… Z biegiem czasu przepychanie zmieniło się w rzuty, dźwignie, a teraz nawet konkretne kopnięcia i uderzenia, oczywiście jeżeli walczę w formule full contakt. Myślę, że o tym, jakie zrobiłam postępy najlepiej wypowiedziałby się mój trener, on zna się na tym najlepiej…

– Jak wygląda Twój typowy dzień?

– Wstaję o godzinie 6.20, jem śniadanie, ubieram się i pędzę na autobus do szkoły,w której spędzam około 8 godzin. Wracam do domu, zjadam obiad i jadę na trening do Niepołomic. Zazwyczaj zawozi mnie mama, cztery razy w tygodniu. Tylko w środy nie jeżdżę, bo mam dodatkowy angielski. Po treningu wracam do domu, jest już po 18, więc muszę przygotować się do szkoły na kolejny dzień, odrobić zadania i trochę się pouczyć. Około 22 idę spać. Mama pilnuje, żebym nie przekraczała tego czasu, uważa, że muszę dużo wypoczywać, bo każdy mój dzień jest wypełniony po brzegi.

– Czego wymaga sport, który uprawiasz?

– Przede wszystkim dużej dyscypliny i samozaparcia. Trzeba być też silnym psychicznie. Stanąć na macie z przeciwnikiem często wyższym i cięższym od siebie nie jest tak łatwo, jak niektórym się wydaje. A żeby wygrać z kimś takim trzeba wierzyć w siebie i swoje umiejętności. Nigdy nie wolno zwątpić i trzeba walczyć do końca. To jest taki sport, że czasem wydaje nam się, że przegrywamy, a wystarczy ułamek sekundy, mały błąd przeciwnika i się wygrywa.

– Żeby tak wiele trenować, trzeba z czegoś zrezygnować…

– Owszem, ale ja kocham ten sport, dla mnie to żadne wyrzeczenie, wręcz przeciwnie. Jak coś przeskrobię i mama mnie straszy, że za karę nie pojadę na trening, to proszę ją, żeby mi zabrała telefon, komputer, ale żeby mnie zawiozła. Oczywiście, nie oznacza to, że mam stuprocentową frekwencję, bo czasem po prostu nie mogę być na treningu, ale zdarza się to bardzo rzadko. Wiele razy muszę rezygnować na przykład ze spotkań ze znajomymi, teraz na szczęście jest ciepło, więc po treningu mogę jechać na rower czy rolki, jak nie mam za dużo nauki. W zimie niestety szybko robi się ciemno i po treningu spędzam już czas w domu.

– Czy swoje plany na przyszłość wiążesz ze sportem?

– Moje najbliższe plany są związane przede wszystkim z wyborem nowej szkoły. Kończę klasę 7, więc to ostatni rok na decyzję. Mam nadzieję, że szkoła nie będzie kolidować z moimi treningami, bo ze sportu nie chcę rezygnować. Zamierzam nadal ciężko trenować, jak do taj pory i robić wszystko, żebym była jeszcze lepsza. A czy uda się osiągnąć coś więcej – zobaczymy, bardzo bym chciała. Wiem jednak na pewno, że dużo pracy przede mną…

Rozmawiała: Maria Jelonek–Bankowicz

Udostępnij: