Maliny doceniane są przede wszystkim za walory smakowe, zajmują szczególne miejsce w sztuce kulinarnej. Dostarczają nam też wielu składników odżywczych, mają również właściwości lecznicze i pielęgnacyjne. Jak się je uprawia? Ile pracy należy włożyć, aby zebrać dorodne, pyszne i soczyste owoce? Jak długo trwa malinowy sezon? Mówi o tym pani AGNIESZKA SROKA, która prowadzi plantację malin w Książnicach.
– Zaczęła Pani uprawiać maliny, bo…?
– Na początku chciałam mieć świeże maliny na własne potrzeby. Jednak na tym etapie popełniłam pierwszy błąd, polegający na zamówieniu sadzonki na jednym z portali aukcyjnych. Po około roku zorientowałam się, że coś się nie zgadza – rośliny wyglądają inaczej niż tego oczekiwałam, a ilość owoców i ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. Tym samym konieczne okazało się usunięcie uprawy i założenie nowej, tym razem już z bagażem doświadczeń. Pozyskałam kwalifikowaną sadzonkę od renomowanego producenta i już po kilku miesiącach cieszyłam się z dobrej kondycji uprawy i dalszego owocnego plonu. Pierwsze pozytywne efekty zmotywowały mnie do dalszych działań, dlatego też postanowiłam przeznaczyć kolejną działkę na założenie nowej uprawy, tym razem z myślą o produkcji malin dla klientów.
– Skąd czerpie Pani wiedzę o malinach oraz sposobie ich uprawy?
– Kilka lat uprawy na własny użytek spowodowało, że zaczęłam zgłębiać wiedzę na ten temat, czytając artykuły dostępne w internecie. Sporo wiedzy dostarczało mi też czasopismo „Jagodnik”. Z perspektywy czasu muszę dodać, że internet nie zawsze jest najlepszym źródłem informacji, ponieważ nieświadomy użytkownik może znaleźć tam wskazówki już nieaktualne bądź nawet degradujące uprawę malin.
– Jak rodzą się pyszne, soczyste owoce? Jak wygląda proces ich powstania, od krzaczka do zbioru?
– W celu założenia uprawy malin dającej owoce dobrej jakości, należy przed wszystkim przygotować odpowiednie stanowisko i pozyskać sprawdzony materiał nasadzeniowy. Osobiście polecam zbadanie podstawowego składu ziemi (za takie badanie zapłacimy kilkadziesiąt złotych) i sprawdzenie w kilkunastu miejscach, jak wygląda jej przekrój oraz czy w próbkach znajdują się jakieś szkodniki (chrząszcz majowy, krocionogi, larwy itp.). Na pewno na tym etapie można przemyśleć wykonanie zabiegów niszczących chwasty, uprawy poprzedzającej np. bobik czy mieszanki, które będą przyorane na zielono. Taki przedplon można ukierunkować na niwelację występujących szkodników czy potrzebę dostarczenia minerałów. Pozostałe składniki należy uzupełnić na etapie przygotowania podłoża nawozami naturalnymi (obornik pochodzący od bydła) lub innymi.
Do sadzenia należy stosować tylko towar najwyżej jakości, który jest wolny od chorób i jest właściwy odmianowo. Termin sadzenia zależy od tego, czy jest to sadzonka kopana (wczesna wiosna lub jesień) czy materiał doniczkowy (przełom wiosny i lata).
– Jak przebiega sezon malinowy? Czy to tylko praca sezonowa, czy trzeba ciężko pracować cały rok?
– Obecnie posiadam malinę owocującą na pędach dwuletnich, stąd proces produkcji trwa cały rok. Na przełomie zimy i wiosny wykonywane jest drugie cięcie pielęgnacyjne polegające na usunięciu uszkodzonych pędów po zimie oraz pierwsze pielenie rzędzi. Następnie od wczesnej fazy wzrostu roślin trwa regularne koszenie i pielenie międzyrzędzi oraz właściwe prowadzenie roślin w szpalerach. Zabiegi te znacząco ograniczają utrzymywanie się wilgoci w roślinach, a tym samym zmniejszają presję ze strony patogenów grzybowych, co redukuje ilość zabiegów ochronnych. Praca ta wykonywana jest regularnie – lecz w okresie intensywnego wzrostu roślin po jej skończeniu, można… zaczynać od początku pola. Następnie do końca maja staramy się usuwać wszystkie młode pędy oraz obrywać wszystkie liście na pędach owocujących do wysokości około 20 cm. Jak zauważyliśmy, znacząco poprawia to kondycję roślin. Kolejnym ważnym aspektem jest regularna lustracja uprawy i interweniowanie po wykryciu zagrożenia. A należy nadmienić, że poza stałymi problemami, jak np. pojawiająca się mszyca, przędziorek czy choroby grzybowe spotykamy nowe wyzwania. Przykładowo dwa lata temu, zaobserwowaliśmy pierwszy raz nalot muszki plamoskrzydłej, która potrafi całkowicie zniszczyć plon. Brak reakcji w przypadku takiego szkodnika dopiero uwidaczniany jest podczas zbioru – owoce są miękkie, szybko się psują, w malinach znajdują się jaja lub larwy. Następnie przychodzi czas zbioru. Owoce w szczycie sezonu zbierane są dwa razy dziennie – rano i po południu. Unikamy zbierania w najwyższych temperaturach, gdyż taki ciepły owoc ma mniejszą trwałość. Po zakończeniu zbioru przystępujemy do usunięcia pędów, które owocowały i regulacji ilości pędów, które pozostawiamy do owocowania na przyszły rok. Równolegle trwa lustracja krzewów oraz pielenie rzędzi.
– Jak duża jest Pani plantacja?
– Obecnie uprawa malin to około 0,5 ha w odmianie Glen Ample i Przehyba, natomiast drugim kierunkiem jest uprawa borówki wysokiej na podobnej powierzchni – tutaj również nie obyło się bez niespodzianek, ale już wychodzę na prostą drogę.
– Jaką pogodę lubią maliny? Deszcz, który czasem jest długo wyczekiwany czy słońce, suche i gorące powietrze?
– Jeżeli chodzi o pogodę, niekorzystne są skrajne sytuacje: długie okresy bez deszczu, jak również zbyt intensywne opady. Wilgotność podłoża powinna być zachowana cały rok, ale zbyt intensywne opady powodować mogą choroby korzeni, czy części nadziemnych roślin. Podobnie jest z temperaturami, mroźne zimy mogą powodować uszkodzenia pędów, a zbyt wysoka temperatura wraz z silnym nasłonecznieniem również obniża jakość owoców. Dlatego zbilansowana pogoda jest dla nas najlepsza do zapewnienia optymalnych warunków wegetacji roślin.
– Gdzie trafiają maliny z książnickiej plantacji? Ile w ciągu sezonu udaje się ich nazbierać?
– Rynkiem zbytu są klienci, którzy często wracają do nas co roku. Zapewniając produkt wysokiej jakości nie mamy problemu ze sprzedażą, naszym problemem jest zapewnienie owoców dla wszystkich klientów.
Wydajność z uprawy maliny można określić na około 10 – 15 t/ha zależnie od odmiany, stanowiska i innych warunków. Mnie zależy przede wszystkim na jakości owocu, dlatego uprawę prowadzimy na mniejszej ilości pędów, co powoduje redukcję plonu, jednocześnie poprawiając jakość owoców.
– Lubi Pani maliny? Jeść, robić przetwory, desery a może wykorzystuje je Pani leczniczo lub pielęgnacyjnie?
– Robimy sporo zapasów w formie soków, mniejszą ilość stanowią dżemy z malin. Natomiast dla osób lubiących dżemy polecam spróbować zrobić dżem z malin i borówki amerykańskiej! Prawdziwa uczta dla podniebienia oraz bomba wartościowych składników. Jeżeli chodzi o względy lecznicze to – pół żartem – malinówka jest całkiem dobra na zimowe wieczory. Natomiast jeżeli chodzi o aspekty lecznicze samych roślin, to moja wiedza jest raczej zasłyszana niż merytoryczna, więc nie chcę nikogo wprowadzać w błąd.
Rozmawiała Elżbieta Krawczyk