Miesiąc temu, kiedy zaczynaliśmy przygotowywać ten kwartalnik, wydawało się, że – jak zwykle o tej porze – podsumowywać będziemy letni sezon, pisać o szkołach, wydarzeniach kulturalnych, sporcie, rolnictwie i interesujących ludziach. Nikt wówczas nie przypuszczał, że najważniejszym tematem stanie się powódź, która chociaż tym razem nie dotknęła mieszkańców Gdowa i okolic, ale mimo to stała się dla nas ważna. Po raz kolejny gospodarze i społeczność gminy udowodnili, że potrafią nieść pomoc tym najbardziej poszkodowanym. I tu nie kończy się na biadoleniu i gadaniu, żeby tylko problem odfajkować, ale za słowami idą czyny. Zdawałoby się, że zorganizowanie prawie dwutygodniowego pobytu dla ponad 130 dzieci w ciągu paru dni jest nie do zrobienia, tymczasem zaczął działać efekt śniegowej kuli. Do inicjatywy jednego człowieka dołączają się następni i nagle okazuje się, że wszystko jest możliwe.
Tak zresztą jest w Gdowie od lat, to swego rodzaju fenomen. Nigdy nie zapomnę charytatywnego balu, na którym puszka po piwie „poszła” za kilkaset złotych ani licytacji wielkanocnych palm, podczas której jeden z uczestników przebijał sam swoje oferty. Gdy zapytałam go, dlaczego tak robi, odpowiedział, iż na imprezę przyszedł z dzieckiem, któremu chce pokazać, że dobrem trzeba się dzielić.
Barbara Rotter-Stankiewicz