To co najbardziej rzuca się teraz w oczy w domu państwa Kasprzyków w Gdowie, to gigantyczny wózek. Potrójny. Jedna rama – trzy gondole. A w każdej – niemowlak… Z tyłu, obok siebie Artur i Adam, a na przedzie – Wiktoria. Tak wygląda sytuacja „wzorcowa”, bo bardzo często któryś z maluchów ląduje w ramionach mamy, taty i innych członków rodziny. Trzeba się zająć akurat nim, bo właśnie ma kolkę, jest głodny albo po prostu płacze sobie dla wprawy. Gorzej, gdy humor jednocześnie nie dopisuje całej trójce.
Gdowski „tercet” przyszedł na świat 2 grudnia ubiegłego roku, kilka tygodni przed terminem, ale każdy z noworodków ważył około 2 kg, co jak na trojaczki jest wagą bardzo przyzwoitą.
Nie były niespodzianką – rodzice – pani Aneta i Michał Kasprzykowie wiedzieli już od pierwszego USG, że rodzina powiększy się znacznie. Do dotychczasowych pociech – 6-letniej Oli I 2-letniego Krzysia dołączy trójka rodzeństwa – dziewczynka i dwóch chłopców. Najbardziej dumna z tego była Oleńka, która całemu przedszkolu oznajmiała, że będzie miała „braciszka, braciszka i siostrzyczkę”, na którą oczywiście cieszyła się najbardziej.
Mama szybko ochłonęła z szoku, tacie zabrało to nieco więcej czasu, ale i on nie popadł w panikę, pewnie dlatego, że sam ma pięcioro rodzeństwa, w tym sam jest bliźniakiem. Pani Aneta całą ciąże czuła się dobrze. Jednak dla bezpieczeństwa ostatnie dwa miesiące spędziła w krakowskim szpitalu przy ul. Ujastek. Znana tam była jako „pani od trojaczków”.
I tak na początku grudnia ujrzeli światło dzienne: Artur, Adaś i Wiktoria. Po kilku tygodniach gdowskie trojaczki szpital opuszczały na raty – w takiej właśnie kolejności. Przed końcem roku rodzinka była już w domu w komplecie.
Gdowski tercet ma swoje wymagania. Czasem młodym rodzicom trudno poradzić sobie z jednym dzieckiem, a tu trójka maluszków plus mały Krzyś, który nie chodzi do żłobka, żeby nie przenosić stamtąd żadnej „zarazy” mogącej zaszkodzić maluchom i Oleńka, której też daleko do dorosłości. Do akcji wkroczyli więc dziadkowie, sąsiedzi i przyjaciele. – Najgorsze są noce. Modlę się, żeby udało mi się spokojnie przespać całą noc. Pocieszam się, że jest coraz lepiej – w poniedziałek wstawałam siedem razy, we wtorek trzy, a w środę już tylko dwa – mówi ze śmiechem pani Aneta.
Jest więc nadzieja… Chociaż nie ma się co łudzić – zanim uda się przespać spokojnie noc, minie sporo czasu. A przecież męczące są także „dniówki” . Karmienie całej trójki pochłania mnóstwo czasu, mimo że mleko mamy dostają z butelki, dzięki czemu można dawać je jednocześnie dwojgu dzieciom. Tata też potrafi…
Karmienie, przewijanie, kąpanie, pranie, prasowanie… Zabawa z domagającym się uwagi Krzysiem i zajęcia z Oleńką. Jest co robić. Ale jest i nagroda. – Gdy widzę uśmiechnięte buzie, całe zmęczenie idzie w zapomnienie – mówi pani Aneta. O uśmiechy trudno było kilka tygodni temu, kiedy dzieci z zapaleniem płuc musiały być hospitalizowane.
Okazały wózek, który jest podarunkiem od gminy Gdów, na razie nie służy często na spacerowe wyjazdy. Bo żeby można było zaliczyć rodzinną wyprawę, potrzeba co najmniej dwojga dorosłych. Choćby po to, żeby jedno mogło zaopiekować się Krzysiem i Olą. Ale na pewno wkrótce, kiedy szczęśliwie koronawirusa będziemy już mieli za sobą, takich niedzielnych, długich spacerów nie zabraknie. Do tej pory były wyjścia do lekarza, na szczepienia, do kontroli. Zawsze wywoływało to sensację wśród siedzących na korytarzu pacjentów, liczących ze zdziwieniem: jedno dziecko, drugie, trzecie?
I tak już będzie zawsze – w przedszkolu, szkole, dorosłym życiu. Bo trojaczki przychodzą na świat rzadko. Statystycznie rzecz biorąc raz na ok. 7 tys. porodów. W gminie Gdów to już drugi taki tercet w niezbyt odległym czasie. Potrójne szczęście zdarzyło się we wrześniu 2013 roku w rodzinie państwa Katarzyny i Kamila Warchołów z Krakuszowic. Zostali wówczas rodzicami Oli, Zuzi i Mateusza. Poprzednio trojaczków nie było w gminie przez ćwierć wieku. Teraz, gdy mieszkająca już od kilku lat w Krakowie pani Katarzyna dowiedziała się o potrójnych urodzinach w Gdowie, zaoferowała, że w razie potrzeby podzieli się z młodą mamą swoim doświadczeniem.
Barbara Rotter-Stankiewicz