W dobie socjalizmu, płynąc z politycznym nurtem niewiele można było zdziałać, a wychylając się, łatwo było znaleźć się w więzieniu. Zaraz po wojnie i w latach 50-tych, więźniowie polityczni najczęściej skazywani byli na karę śmierci. Nie brakowało jednak desperatów, którzy ryzykując własnym życiem, dokonywali niewiarygodnych czynów.
Takim bohaterem był urodzony w Gdowie w 1931 roku ppor. Franciszek Jarecki. W Gdowie mieszkał dwukrotnie, jako dziecko, a później od roku 1944 do 1945, po czym razem z matką przeniósł się do Bytomia. W 1950 roku dostał się do Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie, którą ukończył z wyróżnieniem. Został też skierowany do Warszawy na przeszkolenie na nowoczesnych myśliwcach MiG-15. Wraz z ukończeniem tak elitarnych szkół wręczono mu legitymację partyjną, a na lotnisku pojawił się propagandowy napis: „Piloci! Bierzcie przykład z porucznika Jareckiego”. W 1952 r. przydzielono go do 28 Pułku Lotnictwa Myśliwskiego w Słupsku, gdzie służył w obronie wybrzeża przed naruszeniami granicy przez samoloty NATO. 5 marca 1953 r. nadarzyła się okazja zrealizowania planu ucieczki, o której decyzję podjął znacznie wcześniej. Dolatując wówczas do granicy zachodniej, odrzucił dodatkowe zbiorniki paliwa i skierował się na duńską wyspę Bornholm. Przeżył wtedy chwile grozy, opisując to w następujący sposób: „Siedząc w kabinie przeładowałem swój pistolet. Popatrzyłem na lufę i na zegarek, i dotarło do mnie, że za kilka minut ten pistolet mogę użyć przeciwko sobie”. Po wylądowaniu z wielkim lękiem zauważył napisy w języku rosyjskim, na szczęście były to tylko pozostałości sowieckich wojsk okupacyjnych i pilot bezpiecznie mógł prosić o azyl. Po wstępnym przesłuchaniu wysłano go do Wielkiej Brytanii, gdzie wielką sensacją były audycje z jego udziałem nadawane przez Radio Wolna Europa. W Londynie gen. Władysław Anders odznaczył go Krzyżem Zasługi z Mieczami. Następnie udał się do USA, gdzie został przyjęty przez prezydenta państwa. Później prowadził tam normalne życie.
Po udanej ucieczce Jareckiego porucznik Caputa, który towarzyszył mu do granicy w tym ostatnim locie nad wybrzeżem, został zatrzymany przez Informację Wojskową. Po dwóch tygodniach przesłuchań stale znajdował się pod kontrolą organów bezpieczeństwa. Również matka pilota Waleria Jarecka poddana była brutalnym i długotrwałym przesłuchaniom. Po jego ucieczce usunięto z lotniska napis o braniu przykładu z porucznika Jareckiego, wiszący tam ku ogólnej radości kolegów po fachu.
Porucznik Franciszek Jarecki przybył jeszcze do Gdowa kilka lat przed swoją śmiercią, która nastąpiła w październiku 2010 roku. Odwiedził wtedy m.in. panią Kazimierę Szostak , mieszkającą przy ulicy Łapanowskiej, sąsiadkę z czasów jego pobytu w Gdowie.
Teresa Kaczmarczyk
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe