Zbigniew Wojas z gminą Gdów związany jest – jako mieszkaniec Podolan – od urodzenia i tu, przed laty obchodził swoje osiemnaste urodziny. Tej jesieni świętował jednak „osiemnastkę” po raz drugi – bo od tylu lat jest wójtem gdowskiej gminy. Od roku 2002 zmienił się Gdów i okolice, dorosły dzieci, urodziły się wnuki…
– Swoje rządy w gminie Gdów rozpoczął Pan 18 lat temu. Jak się Pan czuje jako „pełnoletni wójt”?
– W sile wieku… Ale aż się nie mogę nadziwić, jak to szybko przeleciało… Były różne momenty – lepsze, gorsze. O tych gorszych staram się nie pamiętać, efektem lepszych jest satysfakcja, że udało się coś zrealizować.
– Która kadencja była najtrudniejsza?
– Na pewno pierwsza. Nie miałem żadnego doświadczenia w pracy samorządu, a na pomoc części radnych, którzy chcieli utrudnić mi zadanie – nie mogłem liczyć. Funkcjonowania samorządu, konstruowania budżetu uczyłem się 2-3 lata. Trzeba było poznać wszystkie wsie, spotykać się z mieszkańcami, posłuchać, o czym marzą. Mam nadzieję, że przez te lata większość tych marzeń udało mi się spełnić.
– Największa „wpadka” z tego czasu? Decyzja, której Pan żałuje?
– Pewnie była niejedna, ale najbardziej żałuję, że nie udało mi się wykupić domu parafialnego w Niegowici, gdzie m.in. ks. Karol Wojtyła realizował przedstawienia teatralne. Gdybym miał to doświadczenie co teraz, na pewno bym się tego wyzwania nie przestraszył. Ale to jest życie, uczymy się na błędach.
– Ciężkich decyzji nie brakuje i teraz…
– Oczywiście, a najtrudniejsze są te wiążące się z podatkami, z obciążeniem mieszkańców. Ale ekonomia jest ekonomią. Czasem rozsądek mówi inaczej, a ustawa inaczej, jednak ja muszę stosować się do przepisów, nawet jeśli są „niedoskonałe”. Podejmuję więc czasem decyzję mając świadomość, że będzie ona – delikatnie mówiąc – niepopularna. Są środowiska, które te zależności rozumieją, ale są i tacy, którzy zamiast wspomóc – od lat przeszkadzają. I to jest przykre… Na szczęście większość bierze pod uwagę różne uwarunkowania. I za to chcę podziękować. Rada Gminy rozumiała i rozumie, co służy rozwojowi, większość decyzji podejmowanych jest wspólnie. To jest bardzo ważne, stwarza duży komfort. Dlatego wybierać radnych trzeba rozważnie – by byli to ludzie, którzy nie tylko pobierają diety, ale mają pojęcie o samorządzie, wiedzą na co nas stać, rozumieją budżet. Wtedy wszyscy pracujemy na rozwój gminy. Nawiasem mówiąc, kiedy zaczynałem wójtowanie, budżet gminy Gdów wynosił niecałe 20 mln zł – teraz to 110 mln, czyli kwota ponad pięć razy większa!
– Skoro mowa o rozwoju gminy, nikt chyba nie ma wątpliwości, że za Pana rządów Gdów i okolice zmieniły się nie do poznania. Najlepiej dostrzegają to przyjezdni, bo mieszkańcy oswajają się ze zmianami stopniowo.
– Goście zwracają na początek uwagę na dojazd i w ogóle drogi. Przede wszystkim doceniają obwodnicę Gdowa. Zresztą to dla mnie powód do ogromnej satysfakcji. Pierwszy etap był bardzo ciężki, były liczne odwołania, straciłem przy tej okazji wielu przyjaciół, ale w końcu obwodnica powstała. Przy drugim etapie sytuacja była taka, że gdybyśmy się spóźnili z decyzją o 2 dni, to sprawa budowy byłaby nie do odwrócenia, nie dostalibyśmy pieniędzy. Odnowione są też z naszym udziałem nawierzchnie dróg wojewódzkich i powiatowych, wiele odcinków dróg gminnych. Powstały również kilometry chodników. Marzy mi się jeszcze obwodnica Książnic, tak by droga wojewódzka miała połączenie z „czwórką” i autostradą w Szarowie. Byłby to dobry łącznik m.in. nie tylko dla całej naszej gminy, ale również sąsiednich Dobczyc czy Limanowej w kierunku Rzeszowa. Może się uda, zielone światło od marszałka województwa już jest…
– Dobre drogi mają znaczenie nie tylko dla mieszkańców i turystów, ale i przemysłu…
– Tak, zwłaszcza w mającej 34 ha strefie przemysłowej w samym Gdowie, Marszowicach i Cichawie. Przygotowania do jej utworzenia trwały 8 lat. Teraz strefa powoli się zapełnia. A to będzie się wiązało z zatrudnieniem mieszkańców, podatkami od firm. Gmina łapie wtedy finansowy oddech, można spokojnie funkcjonować. Już się pojawiają kolejne zakłady, mam nadzieję, że do końca kadencji strefa będzie zabudowana.
– Drogi, woda, kanalizacja to tematy, które zwykle przewijają się podczas wiejskich zebrań…
– W tej dziedzinie sytuacja się poprawiła, chociaż nie jest tak, jak miało być. Na terenie gminy powstały trzy zbiorniki na wodę pitną, zmodernizowano ujęcie wody w Cichawie, wymieniliśmy stare odcinki wodociągów. Gorzej jest z kanalizacją, bo zanosiło się na dużo większy zakres inwestycji, ale zabrakło pieniędzy, ponieważ gminy wiejskie dostały ich dużo mniej niż zakładaliśmy. To jest porażka… Byłem naiwny, uwierzyłem, że będą duże pieniądze na wodę, kanalizację, jednak potem okazywało się, że jest jedna czwarta z tego, co obiecywano, a ja świeciłem oczami. No bo wójt powiedział, a nie zrobił.
– Ale „zrobił” gimnazjum, przedszkole, Orliki w Gdowie i w Niegowici, zagospodarowanie Zarabia, halę sportowo-widowiskową, sale gimnastyczne w Pierzchowie, Zręczycach, Marszowicach, boiska przy szkołach w Winiarach i Stryszowej, place zabaw w prawie każdej wsi, wyremontował remizy, wyposażył je w samochody i sprzęt, odnowił i nowocześnie urządził budynki komunalne w każdej wsi. Temu nie da się zaprzeczyć – to po prostu widać.
– Oczywiście nie zrobiłem tego sam, ale faktycznie to spektakularne inwestycje, z których gdowianie mogą być dumni. Budowa niektórych – jak np. hali trwała dłużej niż planowano, bo nie było na nią pieniędzy, ale jest i świetnie służy zarówno młodzieży szkolnej, sportowcom, jak i artystom. Dzięki niej gmina ma coraz więcej sukcesów sportowych, bo rozwijają się nowe sekcje: – tenis stołowy, siatkówka, łucznictwo, koszykówka, sztuki walki. A koncerty Skaldów czy spektakl Teatru Śląskiego, pozostaną na długo w pamięci mieszkańców. To u nas Zbigniew Wodecki dał jeden z ostatnich swoich koncertów… Na Zarabiu też wiele się dzieje – od lat odbywa się Święto Ziemi Gdowskiej, powstały obiekty rekreacyjne, ścieżki rowerowe, nawet lokalny „Ryneczek”. W planach jest natomiast droga dojazdowa do szkoły i przedszkola w Gdowie i droga przemysłowa w strefie.
– Tematem, który prawie wszystkich interesuje jest oświata. To rok dla niej nietypowy, ale wcześniej czy później uczniowie wrócą do szkolnych budynków. Jakie tam mają warunki?
– W 2006 roku trzeba było podjąć decyzje o redukcji szkół w Zagórzanach i Cichawie. To była decyzja trudna, ale – jak pokazał czas – słuszna. Budynki po zlikwidowanych szkołach zostały dobrze wykorzystane – np. w Zagórzanach powstał Środowiskowy Dom Samopomocy i świetlica dla dzieci. Obniżyliśmy koszty obsługi szkolnictwa, udało się wyremontować i dobrze wyposażyć inne placówki, dzieci i nauczyciele mają dobre warunki nauki i pracy. Zostały jeszcze dwie szkoły, które musimy rozbudować – Jaroszówka i Bilczyce, gdzie zaplanowana jest także budowa sal gimnastycznych. Z myślą o najmłodszych i ich rodzicach zamierzamy zrealizować kolejną inwestycję: żłobek wraz z przedszkolem w Gdowie.
– Pomoc dla słabszych, niepełnosprawnych, chorych stała się już wizytówką gminy. Przecież Fundacja Osób Niepełnosprawnych w Podolanach to Pana ukochane dziecko, które ma już 23 lata, a wigilie dla samotnych zainicjowane w 2002 roku trwają do dziś.
– Wigilia dla samotnych była pierwszym spotkaniem, które zorganizowałem dla potrzebujących mieszkańców gminy. Odbyła się w gdowskiej remizie… Następne były już w Szkole Podstawowej, a później w budynku gimnazjum. Do spotkań wigilijnych doszły jeszcze wielkanocne. W tym roku ze względu na pandemię wszystko wygląda inaczej niż zwykle, ale mam nadzieję, że to sytuacja przejściowa i za jakiś czas ludzie znów będą się mogli spotykać twarzą w twarz, a nie maseczką w maseczkę. Ożyją kontakty, imprezy artystyczne, Uniwersytet Trzeciego Wieku…
– Czy covidowa sytuacja to okres dla Pana i Urzędu Gminy najtrudniejszy w ciągu ostatnich lat?
– Tak bym nie powiedział – od paru miesięcy zarówno my, jak i mieszkańcy musimy funkcjonować inaczej. Ze względu na ograniczenia praca jest utrudniona, wszyscy się z tym borykamy. Sytuacja jest inna, ale obowiązki i terminy zostały te same. Nikt nas z nich nie zwolnił, nie pomyślał, że urzędnik też człowiek; ludzie chorują, są na urlopach, kwarantannach, a terminów musimy dotrzymywać, bo wiszą nad nami kary.
– Gdyby nagle z Raby wyskoczyła złota rybka i oznajmiła, że spełni Pana 3 życzenia – o co by ją Pan poprosił?
– Żeby w gdowskiej strefie przemysłowej zrobiło się ciasno, żeby udało się poprawić komunikację z Krakowem – wybudować dworzec autobusowy i… peron kolejowy. Przymiarki do uruchomienia połączenia kolejowego trwają od początku mojej kadencji. W tej chwili jest już etap projektowania wytyczenia przebiegu przez naszą gminę, więc może się uda zrealizować ten „odwieczny” zamiar. I żebym miał więcej czasu dla rodziny. Bo pogodzenie pracy samorządowca z życiem rodzinnym nie jest łatwe. Teraz moja obecność – a raczej nieobecność – w domu, nie ma aż takiego znaczenia, bo dzieci – w przeciwieństwie do żony – zdążyły się już postarzeć, ale z kolei chętnie spędzałbym więcej czasu z moimi wnuczkami.
– Skoro zrobiło się rodzinnie, ciepło i prawie świątecznie, poprosimy o bożonarodzeniowe i noworoczne życzenia.
– Nie będę oryginalny, bo w obecnej sytuacji zdrowie jest cenniejsze niż kiedykolwiek. Nie kupimy go za żadne pieniądze. Więc życzę wszystkim mieszkańcom gminy zdrowia, powrotu do rodzinnych i towarzyskich spotkań i tego, by rok 2021 był lepszy od swojego poprzednika.
Rozmawiała Barbara Rotter-Stankiewicz