RENATA WOŹNIAK, która wraz z mężem prowadzi gospodarstwo rolne w Bilczycach była starościną tegorocznych gminych dożynek.
– Czy gospodarstwo długo należy do rodziny Woźniaków?
– Od pokoleń! Już w XVII wieku pod tym adresem funkcjonował folwark i aż do teraz uprawiamy tu ziemię i hodujemy zwierzęta. Aktualnie jest to jedynie trzoda chlewna, ale jeszcze jakiś czas temu było to także bydło. Musieliśmy jednak dostosować się do przepisów i skupiliśmy się na jednym.
– Jak zmieniło się gospodarstwo, odkąd Pani mąż stał się jego właścicielem?
– Mąż pracował w gospodarstwie praktycznie od dzieciństwa. Właścicielem został w 2003 roku, ale wciąż zajmował się nim wraz z tatą, który teraz udziela się mniej ze względu na wiek. Od tego czasu przede wszystkim powiększyliśmy areał, wprowadziliśmy także sporo modernizacji. Przykładowo 3 lata temu udało się zbudować halę na maszyny, czy zakupić kombajn. Jeżeli chodzi o trzodę chlewną, to w tamtym czasie mieliśmy około 100 sztuk, teraz średnio utrzymujemy 150.
– Jak wygląda dzień pracy w takim gospodarstwie, czy jest czas na odpoczynek?
– Dwa lata temu zaczęłam chodzić do pracy, więc musieliśmy trochę przeorganizować obowiązki, żeby być w stanie o wszystko zadbać. Mąż jest cały czas w gospodarstwie i zajęcie się całością zajmuje mu cały dzień, zwłaszcza latem, kiedy pracy jest najwięcej. Bardzo dużo obowiązków jest też w polu, więc praktycznie od rana do wieczora trzeba pracować, nie ma też dni wolnych, bo zawsze trzeba być dyspozycyjnym. W tym roku żniwa były bardzo ciężkie, zarówno my, jak i wielu rolników z naszej okolicy musiało kosić zboże nawet w święto, ale tak właśnie wygląda życie w rolnictwie.
– Czy stojące przed rolnikami wymagania środowiskowo-społeczno-ekonomiczne są trudne do realizacji?
– Jest bardzo dużo przepisów, które naprawdę ciężko spełnić, ale oczywiście dokładamy wszelkich starań i dajemy z tym rady. Często też mamy kontrole, które przechodzimy bezproblemowo. Jeżeli chodzi o dopłaty, to korzystamy głównie z dopłat do gruntów czy trzody chlewnej. Natomiast wszelkie dodatkowe dofinansowania nas omijają, niestety zazwyczaj wychodzi tak, że mamy za dużo lub za mało trzody, żeby objął nas jakiś program. Wszystko rozwijamy i utrzymujemy z własnych środków i własnej pracy. Są takie momenty, kiedy daje to satysfakcję, kiedy jest dobry rok i plony są duże, lub ceny w skupach zadowalające. Wbrew naszym oczekiwaniom nie zdarza się to często.
Chcielibyśmy większej stabilizacji cen, niestety są niesamowite skoki, rok i 2 lata temu cena trzody była bardzo niska, teraz jest lepiej, ale za to wzrosły także koszty utrzymania gospodarstwa. Są częściowe zwroty np. na paliwo, ale jego zużycie jest bardzo duże i wciąż są to ogromne kwoty. Rolnictwo niestety jest niepewne i do wszystkich wymagań musimy się dostosować.
– Mimo to daje satysfakcję?
– W sumie tak, daje dużo satysfakcji, chociaż po drodze nie brakuje problemów. Wiele zależy od pogody, do której trzeba się dostosować; w tym roku było z tym bardzo ciężko. W ostatnim czasie mamy też pod górkę, jeżeli chodzi o rosnące ceny, wszystko zaczyna być droższe. Staramy się być jak najbardziej samodzielni, żeby nie stwarzać sobie dodatkowych kosztów, mąż jest „złotą rączką” i dużo maszyn naprawia sam, a podczas zimy przygotowuje je na kolejny rok. Ciągle staramy się rozwijać, chcemy, żeby gospodarstwo się powiększało i systematycznie staramy się robić miejsce dla maszyn, których z roku na rok przybywa. Hala, która powstała jakieś 3 lata temu, nie jest jeszcze w pełni skończona, ale już świetnie się sprawdza i zapewnia bardzo dużo miejsca do przechowywania maszyn czy zboża.
– W jakim stopniu rozwój internetu itp. ułatwia prowadzenie gospodarstwa?
– Dostęp do informacji w obecnych czasach ułatwia zajmowanie się rolą i daje większe możliwości bycia na bieżąco, rozwoju i poszerzania swojej wiedzy. Łatwiej dowiedzieć się np. o nawozach i opryskach, jakich używać, łatwiej jest też coś samemu naprawić, korzystając z informacji dostępnych w sieci. Technologia przydaje się też w prostszej papierologii, bo przy trzodzie trzeba prowadzić rejestr wszystkich zwierząt urodzonych i sprzedanych i my zajmujemy się tym internetowo, co przyspiesza cały proces.
– Jakie są Pani pozazawodowe zainteresowania, co lubi Pani robić w wolnej chwili?
– Jestem taką osobą, że bardzo chętnie udzielam się społecznie. Od kilku lat jestem przewodniczącą rady szkoły w Sławkowicach, tam sobie działamy, organizujemy różne imprezy, zabawy. Uwielbiam takie rzeczy organizować, zawsze lubiłam to robić, ale życie troszkę inaczej się potoczyło. Było też ciężko, bo studia kończyłam, jak już byłam tutaj i miałam dzieci. Szczerze chciałam iść w innym kierunku, studiować pedagogikę, padło jednak na ekonomię i tak się to potoczyło. Teraz nie wyobrażam sobie życia gdzie indziej niż na wsi, gospodarstwo przez te lata stało się częścią nas, człowiek tym przesiąka i mimo wielu wyzwań i ciężkiej pracy efekty cieszą.
Rozmawiał Damian Linczowski